11 min read

MAROKO moje wspomnienia...

MAROKO moje wspomnienia...


Maroko – wielka niepewność. Wspomnienia z podróży, jak również na końcu tego artykułu znajdziecie informacje na temat cen, opłat i przydatnych informacji. 

Napisaliśmy o Maroku z moim mężem Jakubem w dwóch językach, dwa różne spojrzenia na to co razem przeżyliśmy z rodziną. Mamy nadzieję, że każdy coś znajdzie dla siebie lub odkryje nowinki o których nie wiedzieliście. Miłego czytania Kochani. Angielską wersję znajdziecie w osobnym artykule. 

                                   Będąc 2 lata temu w Giblartarze, stałam nad brzegiem i widziałam zarys gór Afryki – pomyślałam sobie, że prędzej czy później tam będę – bo to przecież tylko kwestia czasu. W tym roku 2019 – w kwietniu odwiedziłam Malagę – i znowu bumerang wrócił – bo prom kosztowałby zaledwie €15. Wszystko tak zachęcało a ja wciąż myślałam o jednym – kiedy przekroczę swoją kolejną granicę. Nastąpiło to w maju kiedy spontanicznie zerknęłam na wolne terminy – rzuciłam rodzinie propozycję – MAROKO. 

Byłam tak podekscytowana, że sprawdzałam najtańsze loty i miejsce – bo tak naprawdę zależy mi na zwiedzaniu a nie wygodach. Padło na Marrakesh. Zarezerwowałam bilety dla nas wszystkich – łącznie z mamą – samej jej tam nie puszczę. Żeby było bardziej uroczo mój Kuba rzucił tekstem, że z Marrakeshu można wybrać się na najwyższą górę północnej części Afryki TOUBKAL 4167 npm. WoW – wiele nie trzeba mi mówić: był maj a ja już żyłam urlopem jakbym miała się już pakować. 

Mijały miesiące i zanim się obejrzałam było na tydzień przed wyjazdem. Tyle się dzieje, że żyjemy od wyjazdu do wyjazdu. Od wolnego weekendu do wolnego dnia. 

Stwierdziłam, że warto by zerknąć na szczegóły co warto zwiedzić. Niewątpliwie Toubkal był priorytetem, tym bardziej, że mama z nami jechała (mogła zająć się dzieckiem) a po drugie pogoda w środku tygodnia zapowiadała się idealnie. 

No i tutaj kiedy zaczęłam się wczytywać o Maroku zaczęła pojawiać się doza niepewności. Historia o dwóch dziewczynach, które zostały zamordowane podczas wspinania się w górach – odcięto im głowy w namiocie. A filmik z egzekucji udostępniono na koncie  FB jednej z mam. Jeśli ktoś ma ochotę to może zerknąć na artykuł:   https://fakty.interia.pl/swiat/news-brutalne-zabojstwo-turystek-w-maroku-prawomocny-wyrok,nId,3309704?fbclid=IwAR0JixuH2B1N2SdNm-MlPzdTqhWYqueX0i7DF2ym4IhxdI3mP968bhGB0_0

O tym, że Medina (jeden z największych marketów na świecie)  jest niebezpieczna i najlepiej na nią nie iść. Że jazda autem tylko dla ludzi o stalowych nerwach – gdzie my zawsze wynajmujemy auto bo zależy nam na zwiedzaniu. O tym jak cieżko zdobyć jakiś alkohol. Nie zrozumcie mnie źle – ok może i są ludzie którzy nie uznają alkoholu. Ale ja taki piwosz – gdzie w nowo poznanych miejscach uwielbiam napić się lokalnego piwa. (Na marginesie polecam aplikacje UNTAPPD). Wszystko to z takim impetem narastało w mojej głowie, że miałam dosyć. 

Więc na dwa dni przed wylotem – moje marzenia prysnęły – nie miałam ochoty tam jechać. Z drugiej strony pomyślałam sobie – nie mogę sobie zepsuć wakacji – wszędzie może być niebezpiecznie – brudno. Postanowiłam się wyłączyć i wrzucić w EXPLORE MODE. 






Chcielibyśmy Wam pokazać miejsca i wspomnieć o kilku nowinkach, które mogą się Wam przydać kiedy wybierzecie się do Maroka, Marakeszu. 

Nie ukrywam, że w TAGINE (zdjęcie po lewej u góry) zakochałam się od pierwszego zjedzenia w nim przygotowanego jedzenia. Jest to naczynie, w którym przygotowuje się potrawy. Znajdziecie je w każdym miejscu na odludziu, czy w centrum miasta. To naczynie robi cuda z jedzeniem. Jak to jeden z Marokańczyków powiedział mi, że Tajine nie potrzebuje pośpiechu. Sekret tego naczynia to gotowanie na wolnym ogniu. Miejscowi polecają kupić wersję nieemaliowaną. Ta pokryta farbą (emalią) tylko ładnie wygląda. Pomimo, że nasz bagaż był ograniczony – powiedziałam sobie, że za wszelką cenę Tagine pojedzie ze mnę do domu. Pomimo, że bagaż nasz przekraczał 3kg – Marokańczycy na słowo TAGINE  – przymknęli oko i dopytali czy mamy ze sobą przyprawy 😉 

Maroko nie ma żadnych reguł jeśli chodzi o prowadzenie pojazdów. Nawet ciężarówką mogłabym przejechać centrum miasta a policja machnęłaby ręką. Natłok aut, policja i żandarmeria na każdym rogu miasta – to widok normalny. Nie ryzykowałam robienia zdjęcia, ponieważ mogłabym z tego powodu mieć kłopoty. Jednej z moich znajomych – policja zatrzymała autobus by móc zobaczyć zdjęcie i je wykasować z aparatu. Ja osobiście z policjantami nie miałam problemów. Pomimo tego mają oni swoje punkty kontrolne i sprawdzają każde auto na wyjeździe z miasta i wjeździe. Raz zdarzyło mi się przekroczyć prędkość o 10km – to policjant pogroził mi palcem. 😉 Widok policjantów na każdej ulicy to widok normalny. Niestety jak się okazuje to efekt  zeszłorocznego ataku na dwie dziewczyny w górach, które zostały brutalnie zamordowane, a raczej zrobiono na nich egzekucję. 

Na zdjęciu powyżej widok na Jamaâ El Fna Square z naszego tarasu w hotelu ISLANE. 

Aït Benhaddou  na zdjęciu widoczny jest pokój, w którym kręcono jedno z ujęć w filmie GLADIATOR. W tle widoczny jest plakat. Ait Benhaddou to jedna z najlepszych miejscówek jakie udało nam się odwiedzić. Została wpisana do UNESCO. 

Ait Benhaddou jak podaje Wikipedia:

Ajt Bin Haddu (arab. آيت بن حدو, fr. Aït-Ben-Haddou) – ufortyfikowana osada (ksar) w Maroku, leżąca ok. 30 km na północny zachód od miasta Warzazat, wpisana w 1987 na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Osada położona jest na zboczu wzgórza nad porośniętymi palmowym gajem brzegami rzeki Warzazat.

Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstała osada, chociaż musiała już istnieć w XVI wieku. Ze względu na swoje położenie między Marrakeszem a Warzazatem miała w przeszłości duże znaczenie jako miasto handlowe na trasie karawan. Osada podupadła, kiedy otwarły się szlaki wzdłuż wybrzeży Afryki Zachodniej. Ostateczny kres świetności Ajt Bin Haddu położyli Francuzi, budując nowoczesną drogę przez przełęcz Tiszka. Większość ludzi mieszka dzisiaj poza terenem fortyfikacji, jednak kilka rodzin wciąż zamieszkuje kazby.

Ze względu na malowniczość osady kręcono tu szereg filmów, między innymi:


TINMEL to kolejne miejsce, które warto odwiedzić ze względu, że takich miejsc jest niewiele. To Mosque do którego mogą wejść turyści. Nie jest ono już używane przez Muzułmanów a w Europie jest ich kilka. To okazja zobaczyć budowlę i jej ogrom. 

Nie ma godzin otwarcia – jedyne co, to na drzwiach jest numer telefonu, pod który należy zadzwonić – nam tego dnia otworzył drzwi Joseph. Nie ma opłat za wejście, ale warto mieć jakieś drobniaki przy sobie i zapłacić – za to, że mogliśmy wysłuchać historii tego miejsca jak i również to, że Joseph mógł udostępnić nam to miejsce. 




Medina – to miejsce mówi wszystko o Marrakeszu… Zapach a raczej smród, który nas wita na wejściu – to od koni, które są tutaj atrakcją a dla niektórych chlebem powszednim. Wsparciem by zarobić pieniądze. Medina, to pokazanie ludzi, którzy są przemili, uwielbiają się targować (zauważyłam, że każda rzecz ma swoją cenę, ale nie sprzedającego tylko kupującego. Jeżeli umiecie się targować – jesteście w stanie zaoszczędzić wiele pieniędzy i przywieźć mnóstwo pamiątek). Jeżeli Marokańczyk zaoferuje ci cenę – to przynajmniej 70% tej ceny będzie ceną, z której oboje będziecie zadowoleni. Ostatecznie zawsze kupowałam za co najmniej polowe tego, co zaproponowano mi na początku. 


https://youtu.be/4kb4oSM41rAhttps://youtu.be/wL-CKICUkXU

W Medinie można kupić prawie wszystko – to był raj dla nas. Uwielbiam ręczne robótki i to, że są zrobione lokalnie, jak również z naturalnych materiałów. To miejsce jest magiczne pod kątem jedzenia i przypraw. Kiedy pokazano mi jak pachną przyprawy – wierzcie, że nigdzie indziej nie miałam okazji czuć tylu zapachów. Dlatego też potrawy, które są przyrządzane marokańskimi przyprawami dają tyle radości podczas jedzenia. Zanim pojawiłam się w Medinie byłam świadoma oszustów, sprzedawców naciągających na kupno czegokolwiek, kobiet malujących ręce henną, skaczących małp czy też wijących się węży… Ci ludzie generalnie, którzy to robią są przed głównym wejściem na stragany. Będąc rano – kiedy jeszcze nie było tylu ludzi widziałam ich ale unikałam. Kiedy poszliśmy wieczorem atmosfera była magiczna tego miejsca ale jakoś czułam niepokój związany z tłokiem – kobiet zapraszających do malowania rąk. Kiedy kręciłam film jednej z tańczących kobiet – wierzcie mi, że w momencie zmykałam z aparatem – bo jej wzrok mówił wszystko za siebie – poczułam wtedy trochę strachu – 😉

TOUBKAL – oj tak, to była główna atrakcja urlopu. Szkoda tylko, że nie dla mamy i syna. Samuela (8 lat) tym razem nie zabraliśmy z nami i to nie dlatego, że nie dałby rady (spokojnie i bez problemu wspiął się na TEIDE w maju 2019 – 3718 m npm) ale, że nasz czas był ograniczony i szliśmy w grupie z innymi ludźmi i przewodnikiem. Nie mogliśmy sobie pozwolić na opóźnienia – a tym samym też nie chcieliśmy by on płakał na podejściu gdzie temperatura mogła się wahać  do -20 stopni. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że mogłabym go ze sobą zabrać idąc sami i rozłożenie całego marszu na trzy dni. Relację z wejścia na Toubkal szerzej opiszę w osobnym artykule… i napiszę, dlaczego warto zabrać ze sobą przewodnika i czy dalibyśmy radę wejść sami bez niego 😉 Czy soki wyciskane przez Berberów są pyszne i bez przeszkód można je pić i po co sprawdzano nam 4 razy paszporty na wejściu. 




Wodospady OUZOUD – Miejscówka, która jest warta zobaczenia. W momencie parkowania – Marokańczycy chętnie popilnują ci auta – nie ma w wielu miejscach wyznaczonych parkingów – ale to nie Europa – każdy chce zarobić pieniądze… więc Pan grzecznie wskaże ci miejsce, gdzie zaparkować po czym wspomni, że będzie pilnował Twojego auta. Zanim pomyślisz, że nie jest to konieczne – jego przyjaciel podejdzie i powie, że to jego praca a on sam zaproponuje Ci oprowadzenie wokół wodospadów. Kochani bądźcie asertywni ale jednocześnie mili. Obejście wodospadów nie jest czymś trudnym i pomimo, że czeka nas półgodzinna wędrówka w górę i w dół – polecam ją każdemu – nieważne w jakim wieku. Jadąc w to miejsce – pomyślałam sobie a pewnie kolejny wodospad – 5 minut oglądania i dalej w drogę. Byłam w błędzie. To miejsce zaoferowało mi wiele atrakcji. Po wędrówce dookoła i możliwość zobaczenia z różnych wysokości kilku kaskad, zrelaksowania się wyciskanym sokiem z pomarańczy w jaskini, jak również przejścia mostu czy zakupu pamiątek na straganach. 

W tym miejscu również znajdziecie miejsce by zostać na noc na polu campingowym, przejażdżka łódką czy koniem. 







What you should know….

Prices – ceny October 2019 – 

  • Local beer, 0.3 ml bottle in restaurant £3
  • Fresh juice – £1-£2
  • Bottle of water – 1.5 l from £0.5
  •  Ice cream – in Medina from £0.5
  • Car park in centre about £14 per 3 days
  • Marroco use reusable material bags – no plastic bags in shops or market
  • In Marrakesh it’s better park your car on designated areas, few minutes away from centre you can find much more cheaper and safe  24/7. we left car in centre – also safe to leave. 
  • Hire a car for 7 days with all insurances, one driver £170. (Fiat Punto)
  •  Attractions are quite away (roads are in Mountain- so 100km is about 4 h drive)  from each other – usually we hire a car from Airport but I think will be cheaper and no hassle use trips from hotel
  • Trip from our hotel ISLANE – cost £20 pp for full day
  • You not gonna buy alcohol in Marrakesh apart some restaurants  – our hotel has wide range of alcohol to choose. Carrefour about 30 minutes walk has designated area call CAVE – you can buy whatever you want. Prices are the same like in UK in shop. 
  • Don’t buy any alcohol, or carry any non safety goods – it’s not permitted to go to shop – Shopping Centre. Every person gonna be check by Xray
  • If you are planning get DRONE – you have to inform at the airport 
  • All currency which is Dirham you have to buy on Airport in Morroco – on way back – maximum you can take to UK is £60 (600 Dirham)
  • In Mountain – to get Toubkal – 4 times they checked our passport – every person must be at the check point. 
  • Hire a guide to get Toubkal – is €90 per person in 6 people group. More about prices and details on Toubkal section